niedziela, 27 października 2013

Czaszunie nadgarstkowe

Lubię motyw czaszki. I nic na to nie poradzę. Może to efekt wieloletniego słuchania łomotów i latania na koncerty, na których wyziewy cmentarno - piekielne wylewały się z głośników. Z resztą mniejsza o powody, lubię nieco makabry i dlatego też zdarza mi się coś czaszkowego sklecić ;)


1. Z czaszkową zawieszką. Dwa kawałki woskowanego sznurka 2 mm, posrebrzane kulki. Odnoszę nieodparte wrażenie, że zawieszka pasowałaby do bransoletek modyłowych, za którymi jednak nie przepadam. Zaadoptowana.


2. Makramowa z czaszuniami z howlitu i kulkami hematytu. Wyszła mi dość mała, ale ma swój wdzięk.


3. Pleciona ze znanych już koralików z demobilu. Po środku czarna czaszka howlitowa.

sobota, 26 października 2013

Anielski komplet

Zrobiłam pajęczaki, ale po ich wykonaniu skręconych w ósemki drucików jednak trochę mi zostało. Powstał z nich drugi komplet, tym razem w wersji anielskiej: ze skrzydlatymi zawieszkami i ze szklanych perełek pochodzących z demobilu. A co się ma zdetonowany naszyjnik marnować? ;)


1. Kolczyki. I nie, 20 groszy nie jest tutaj dodatkowym elementem ozdobnym, lecz porównaniem wielkości.


2. Bransoletka.


3. Naszyjnik. Jeden z moich znajomych stwierdził, że wygląda jak różaniec XD

piątek, 25 października 2013

Węzielce

Sznury szydełkowo koralikowe opanowywałam w bólach. Pierwsze podjęte próby kończyły się pruciem niekształtnych malin, rzucałam robotę w kąt, potem wracałam i tak w koło Wojtek. Korzystałam z tutorialu Weraph, jednak coś mi nie szło. W końcu zdecydowałam się na technikę łopatologiczną, czyli pracę z dużymi koralikami na grubym sznurku, żeby widzieć cokolwiek. Efekt był taki:


 Jak widać: bez szału. Sznurek wystawał, odstępy między koralikami były widoczne, choć nadzieja, że w końcu zacznie mi wychodzić coś ładnego w końcu się narodziła. Niezrażona średnim wyglądem pierwszego węzielca zabrałam się za drugi, inwestując wcześniej w mniejsze szydełko.


I tutaj się już udało. Choć wąż nadal cierpiał na pewien gigantyzm (używałam koralików preciosa 4 mm), wyglądał już dużo lepiej. Tego zgarnęła na miejscu moja siostra :)

Później zaczęłam zabawę z drobniejszymi koralikami rezygnując ze sznurka, który zastąpiłam mocnym kordonkiem i zmieniając szydełko na jeszcze mniejsze.


I to było właśnie to. Idealnie lejący się wąż z drobnych koralików (choć tutaj jeszcze nierówne chińczyki :P), udało mi się wykonać bez mylenia się co do ilości przeplecionych w rzędzie koralików. Ten też ma już swoją właścicielkę :)


Tutaj koraliki preciosa i kulki 3 mm pochodzące z demobilu


Oraz wzór z romby i kropki mojego autorstwa, tym razem na koralikach TOHO 8/0

Chcieć, to móc :)

Rozdeptane spirale

Po ludzku zaś mówiąc, ścieg flat spiral. Po raz pierwszy zobaczyłam, jak się go robi tutaj, choć wcześniej również widziałam bransoletki wykonane tą techniką, które regularnie wprawiały mnie w zachwyt ;) Okazało się, że wykonanie ich jest bajecznie proste, zaś efekty przewyższają nakład pracy ;)


1. Pierwsza zrobiona tą techniką, czerwono - czarno - srebrna. Koraliki z demobilu (czyli rozłożonych na części pierwsze starych naszyjników, podarowanych mi przez znajome), szklane perełki 4 mm, zapięcie typu toggle.



2. Druga, kremowo - brązowo - czerwona. Szklane perełki, kulki crackle i brązowe koraliczki preciosa.


3. Trzecia, czarno - niebiesko - srebrna. Koraliki TOHO 11/0, czarne koraliki 6 mm i szklane perełki 4 mm.

Gronkowce... bransoletkowe

Gronka okazały się również sympatyczną ozdobą bransoletek. I w ten sposób prostej bransoletce z dwóch kawałków skręconego sznurka powstały całkiem eleganckie ozdoby.


1. Wersja pierwsza, zielona, z fasetowanymi oponkami i szklanymi liśćmi. Tutaj na mej chudej ręce, na marnym zdjęciu wykonanym telefonem.


2. Wersja druga, czarno - srebrna, wykonana dla koleżanki.


3. Wersja fioletowa.


4. I czwarta nieco inna, z pięciu kawałów sznurka woskowanego 1 mm z różnorodnymi koralikami.

Naręcze drutu pamięciowego

Dziś ponownie w ruchu drut pamięciowy, tym razem naręczny ;) A zarazem znowu starocie. Jak się okazało, drut pamięciowy jest jednak wdzięcznym materiałem jako baza bransoletek i wcale nie trzeba ograniczać się do nadziania nań dowolnej ilości koralików. Efekty mojej pracy:


1. Jednak standard. cztery żebra z nadzianymi nań chińskimi koralikami w kolorze atramentowym. Nic specjalnego, koraliki mi się nie podobają, ale w sumie nie miałam co z nimi zrobić, a wyrzucić jakoś szkoda.




2. i 3. Model podobny, czarno - srebrną wykonałam na specjalne zamówienie koleżanki z pracy. Pięć żeber drutu nadziane na szpilki, przełożone biconami. Podoba mi się dowolność z jaką można komponować składowe ;) Tutaj na środkowym żebrze koraliki i rurki. Jako drobnica występują moje ulubione preciosa


4. Dwa żebra drutu, połączone razem szpilkami. Posrebrzane kulki, szkło perłowe i czarno - białe szkło crackle.


5. Model podobny do powyższej, tylko skromniejsza. Czarne szklane perełki 6 mm i zielone, metalizowane w środku preciosa 2,3 mm

Dwie nowości

Z racji tego, że na razie wrzucam same starocie, dziś pochwalę się nowościami. Zdjęcia, jak to u mnie, do kitu, nie umiem ich robić :/


1. Mało skomplikowana na oko bransoletka wykonana ściegiem peyote z czeskiej drobnicy preciosa (ta, wymaglowałam ostatnio mojego tzw dilera o pochodzenie :P).Końcówki zaciskowe wklejane, karabińczyk posrebrzany. Pierwsza to moja próba z pejotlowaniem, acz zaiste nie ostatnia, bo choć żmudna, jest to bardzo wdzięczna technika.

2. Wyplatany naszyjnik. Na lince jubilerskiej, zrobiony z japońskich koralików TOHO 11/0 i 6 mm szklanych koralików crackle. Wdzięcznie układa się na szyi :) Wzór tutaj.

Pajęczy komplet

Komplet powstał chyba ponad rok temu, kiedy to zostało mi mnóstwo krótkich drucików, które w zasadzie do niczego się nie nadawały, ale jakoś tak szkoda było wyrzucić :) Efektem mojego sknerstwa było wykonanie mnóstwa ósemek, które posłużyły mi za łączniki do owego kompletu.


Na początek: kolczyki. Najprostsze z możliwych, typu zawieszka + koralik. I wspomniany łącznik :) Niestety, podczas robienia zdjęcia nie zauważyłam, że jeden z pajęczaków ma wybrakowane odnóża, obecnie zawieszkę wymieniłam :P


Bransoletka.


Kolia. Najbardziej skomplikowany element kompletu i za razem najbardziej efektowny. Ładnie układa się na szyi.

Całość utrzymałam w klimacie gotyku, coś w sam raz dla miłośniczek Castle Party ;)

Kolczaście

Kolczasta biżuteria jakiś czas temu było bardzo modna. Nie wiem, jak teraz, bom na bakier z modą była i jestem do tej pory, co nie przeszkodziło mi machnąć kilku rzeczy z wykorzystaniem kolców właśnie. Są to ozdoby niezwykle proste i bardzo sympatycznie się noszące.


Kolczyki na łańcuszku. Czas wykonania: 3 minuty ;)


Bransoletka na łańcuszku. Może stanowić komplet do kolczyków.


Kolejna bransoletka, dla odmiany wykonana z woskowanego sznurka, kółek sprężynek i kolców, Wzór stąd.


I jeszcze jedna, tym razem w towarzystwie szklanych koralików i posrebrzanych kulek. Dla odmiany od poprzedniej patent własny :P

Drut pamięciowy... naszyjnie

Jakiś czas temu (raczej dłuższy) zaopatrzyłam się via sklep internetowy w kilka zwojów drutu pamięciowego. Czasy to były potwornie dawne, o wymiarach nie miałam wtedy bladego pojęcia więc wyobraźcie sobie moje zdumienie, kiedy okazało się, iż drut pamięciowy jest za duży na bransoletki. Za to okazał się całkiem wdzięczny do wykonywania naszyjników, a że mam go jeszcze trochę (choć tradycyjnie zdjęć wszystkiego nie posiadam, bo po co? :>), to jeszcze zapewne jakąś ozdobę naszyjną na nim machnę.


Ozdoba nr 1: prosta kolia. Czarne koraliki nabyte jeszcze w czasach szycia obróżek i perełki, których pochodzenie umyka mi w odmętach czasu. Prościzna.


Ozdoba nr 2: podobna do poprzedniej, tylko perełki czerwoniaste i sekwencja bardziej urozmaicona ;)


Ozdoba nr 3: w zasadzie analogiczna do poprzednich, w czerni, z deka gotycka, jednak urozmaicona wisiorem. W roli wisiora występuje samotny kolczyk, który stracił bliźniaka w bliżej nieznanych mi okolicznościach przyrody.


Ozdoba nr 4: coś innego. Trzy kawałki drutu, sprytnie połączone odpowiednio zagiętymi oczkami. W niebieskościach, gdyż wykonywałam niegdyś na zamówienie bransoletkę w błękitach i zostały mi koraliki w tym odcieniu w dużej ilości (choć sama lubię niebieski w zasadzie tylko na dżinsach). Całość nieco dłuższa, na łańcuszku.

Gronkowce

Swojego czasu zafascynowana byłam kolczykami w formie gronek. Początki to były moje ścisłe i wychodziły różnie, ale ubaw przy konstruowaniu miałam zawsze duży.


Pierwsze, jakie machnęłam. Ciężkie, jak diabli, całe ze szkła.


Czerwone porzeczki :)


Morskie konisie. Dla odmiany lekkie, bo z małych koralików. I zaadoptowane

Trochę ich jeszcze mam do obfocenia, więc zaiste kiedyś ta forma kolczyka się jeszcze pojawi ;)

czwartek, 24 października 2013

Gwoli wstępu

Z bliżej nieznanych mi przyczyn straciłam dostęp do poprzedniego bloga i pomimo trzech godzin spędzonych na próbach odzyskania maila google i  całego konta, nie udało mi się to, w związku z czym zakładam jeszcze raz. Heh, chyba ktoś uznał, że moja działalność jest nielegalna :> Na razie więc będę uprawiać bezczelny autoplagiat :P

Dwie lewe ręce, bo przekorny ze mnie stwór. I może trochę niepewny siebie, bo tak zwani krewni i znajomi uważają zgoła inaczej. No, moje ozdóbki podobno się podobają :) I to cieszy.

Tak zwaną tfu!rczością zajmuję się już ponad trzy lata. Zaczynałam od szycia obróżek ze wstążek (pełno mi ich jeszcze zalega, może kiedyś się pokuszę o sfotografowanie, ale jeszcze nie teraz), potem przeszłam na składanie biżuterii z półfabrykatów, zaś ostatnimi czasy (od prawie roku) ugrzęzłam w tak zwanym śrucie, drobnych koralikach :) Choć czasem zdarza mi się nadal coś złożyć, zaginanie drucików bardzo mnie bawi.

Cóż jeszcze na zachętę?


Grubasek, wykonany techniką russian spiral (podobno), z koralików z odzysku i rurek. Jest na prawdę gruba. I lekka. I jakby lejąca, bo pusta w środku